Sen

Siedziałam na białym koniu
karuzela oddechów
spełniała swą powinność
czas tachycardią wyprzedzał
nazwy ulic
*
W pokoju z widokiem na młodość
lizałam taflę szyby
językiem skręconym
z milczenia
im bliżej tym dalej
*
Pierwszy raz
wywracał  oczy z orbit
potem przechodził
z pamięci w pamięć
nic więcej i nic potem

Abstrakt

jakiś kadr
jakiś zgrzyt
czas oczywisty
kłóci się z przyszłym
coś w trawie piszczy
ucho przykleja do ściany
ciało do obrazu
buty grają nie fair
w cuda nie widy
trwa misterium
dwóch biegunów
tej samej drogi
w oczekiwaniu na
czarną godzinę