DOROTA PŁOSZCZYŃSKA
Socjolog, poetka, autorka piosenek. Matka dwóch wspaniałych synów.
Gdy miała 6 lat los zetknął ją ze słynną wówczas poetką Małgorzatą Hillar, której osobowość odcisnęła na Dorocie Płoszczyńskiej poetyckie piętno. Zrozumiała, że poezja będzie odtąd obecna w jej życiu. – Wtedy powstał pierwszy wierszyk pod tytułem „Grzybobranie” – mówi Płoszczyńska – pamiętam tylko ten fragment:
Muchomory, serojadki widać już z daleka
Cwany maślak i borowik przed ludźmi ucieka.
Muchomory, serojadki widać już z daleka
Cwany maślak i borowik przed ludźmi ucieka.
Dorota Płoszczyńska czuje się też duchową dziedziczką intelektualnej spuścizny po swojej matce – tłumaczce literatury japońskiej, prawej ręce profesora Wiesława Kotańskiego – wielkiego uczonego i wybitnego japonisty.
Literacka droga zaczęła się od pierwszych publikacji w Merkuriuszu, potem był Nowy Wyraz, Miesięcznik Literacki i Poezja. Pierwszy tomik pod tytułem „Wejść w inny wymiar” wydała w 1981 roku, w Młodzieżowej Agencji Wydawniczej (MAW). Wieczory autorskie, na przykład w Leningradzie, Moskwie i Kijowie, ale też podczas Warszawskiej Jesieni Poezji z Józefem Ratajczakiem na Mikowej 2, Warszawa Włochy. Do Koła Młodych Związku Literatów Polskich przyjmował ją legendarny Krzysztof Karasek – tam z radością weszła w twórczy zamęt, bardzo potrzebny na tym etapie doświadczeń literackich, wspólnie z, m.in., Piotrem Bratkowskim, Leszkiem Szarugą, Katarzyną Boruń, Wojciechem Kaliszewskim.
Dorota Płoszczyńska: – Na sposób przetwarzania rzeczywistości miały wpływ traumatyczne przejścia, czyli oswajanie się z pojęciem śmierci. Kiedy umarła mama, miałam pięć lat. Wychowywali mnie dziadkowie, z wykształcenia nauczyciele, także atmosfera rodzinna była prawie szkolna. Duże wymagania, wysokie poprzeczki i dystans emocjonalny. Z racji wieku też musieli odejść, zostało patrzenie na to, jak odchodzą. Dyktat twórczości był dla mnie od dziecka najważniejszym motorem egzystencji. Zarówno w literaturze, jak i w malarstwie oraz innych formach twórczości staram się znaleźć dla siebie jakiś skrawek działania, realizacji.
Po latach przerwy, w drukowaniu, nie w pisaniu – debiutuje po raz drugi. Tym razem zbiorem wierszy z ostatnich trzydziestu lat pod tytułem „Światło Cień”. – Jest w tej książce wielka miłość i straszliwy lęk, samotność i tęsknoty. Rozmowa z Bogiem i cielesność nieujarzmiona – wyznaje Autorka. Wątki religijne i żydowskie w tej twórczości, to silna potrzeba powrotu do korzeni, potrzeba tożsamości, identyfikacja z wiarą Żydów Mesjańskich.
Na pytanie co jest w życiu najważniejsze, odpowiada: żyć w zgodzie z dekalogiem, miłość uniwersalna i wierność – sobie i innym.
Marzenia? To najbardziej intymna sfera zasygnalizowana jedynie w wierszach.
Ulubiona muzyka: klasyczna – przede wszystkim Beethoven i Mozart. Ale także jazz, Enya i Cohen.