Tego wieczoru zszywali mnie po kawałku
najpierw rozdarte tkanki
aby żadna myśl nie wyszła nad horyzont
nie minęła się z ciałem
potem wstrzymali oddech
dzieląc to samo powietrze
rozprawiali o kulistości
obracając porządek rzeczy
w historię banału
Tego wieczoru łączyli niebo z ziemią
zacierając żywoty świętych
ścięli pobliskie drzewa
nadając sens śmierci
karmili ptaki śrutem
mielili pisklęta
słowem krzyczącym z bólu
rozwiązywali języki
apokaliptycznych treści