***

O świcie karmię wolność
dobrym słowem
to chwila
w której niebo i ziemia
są w jednej linii

sięgam
nad strzeliste wieże
pod kamień
toczony z mozołem
przez legion płomieni

o świcie budzi się
człowiek bestia za
mrożoną szybą
puste oblicze nabiera
rumieńców

życie
rozkłada ręce

Na pokuszenie

Mówiłeś że nocą
ciała udają gwiazdy
zabawa w chowanego
zmienia miejsca niepokoju
w otwartą przestrzeń
świat wspólny staje się osobny
najdrobniejsza myśl
urasta do rangi kamienia
prym wiodą myśliwi
tradycja rzecz święta
ostrzy zęby
zarzyna drzewka i
stroi trupy
w barwy kiczu
bombki i łańcuchy
zdobią mumie choinek
potem na śmietniku
za parawanem wiary
wpisują się w piekło
milczenia
mówiłeś że gusła wychodzą
ze szpary
w tłumie mroku
gubimy wątki majtki pewność siebie
zwinięte w embrion kłębki zmysłów
stronią od ludzi
i pod postacią wiersza
wchodzą w rolę