turlam się z niepokoju
w paczworku myśli
obserwuję wypelnione światłem
skrzydła motyla
skręcają raz w lewo,
raz w prawo
gubią się w potoczności
niczym projekcje
szukające wyjścia z
wielowątkowej tkanki
w wielościanie ciała
kiedy dziedzictwem jest wieczna rozłąka
dobrze jest zgubić pamięć
odfrunąć bez zobowiązań
i zmylić wszystko
klęską zwyczaju podeprzeć gwiazdy
nie tracąc zmysłów
z podskórnym dreszczem żalu
godzić się walczyć
żonglować
fatamorganą
to wszystko