Zaglądam w okna
zimne światła
prostych form
powiew nieobecności
oślepia pędem
prędkość czasu
jest zmienną zależną
od położenia
bliskości
rozmiarów żywiołu
który nigdzie nie zagrzał miejsca
żółte światło
imituje ciepło
słoneczny blask
tradycyjnie
zagraconych mieszkań
goszczą tam nalewki
z orzecha i głogu
kredens zwabia dzieci
zapachem ciasta
na parapecie przy
drzewku szczęścia
kot łowi ptaki
w zatrzymanym kadrze
złudne trwanie
książki nikną
robiąc miejsce plazmie
łatwo wczuwać się
w ckliwe seriale
karmić intrygą i
klęską polityczną
są okna ruiny
rozsypane w kawałki
żelazo glina miedź i złoto
i okna rozmowy
ze śladami palców
na zaparowanej szybie
przechodzę obok