Wyrosłam z moich wierszy
gestem rezygnacji
zamknęłam je w porządku liczb
w porządku wersów
z mottem lirycznym
budowania ciszy
mowa
przesłoniła słowa
cierpkim ładunkiem defetyzmu
fanatycznej finezji
przepisów przodków
na nadwrażliwą
perystaltykę jelit
wyrosłam z bezpańskich wierszy
wywleczonych z domu sierot
z wierszy zwierzątek
w schronisku przyszłej zmiany
z piętnem samozniszczenia
wyrosłam
z pętli czasu
z wierszy obrzezanych
pijanych zdradą
z wymyślonego śmiechu matki
matka nie śmiala się wcale
w drodze z piekła do nieba
niosła w torbie kasztany