Totamto mówisz
zbiera się tłum
znika trwanie
noc po dniu
zapisuję warstwami
totamto
w kolumnadzie drzew
ciemność jaśnieje
lalki z podwórka
wracają do domu
bezwstydnie nagie
tajemnice są zmową
miłość migdali się na strychu
zagłusza Sinatrę
litanią frazesów
klepanych w pośpiechu
papierowe torby powietrza
wypełniają kieszenie
mowa z krwi i mięsa
wyznacza role rzeczom
cienie bez płci i rasy
przypisują pointy
figurom zaszyfrowanym
tragedia się piętrzy
od ciała do ducha