[carousel-horizontal-posts-content-slider]
Flebotycznie
Rachunek
Tato
Jak zwykle
Nad Sekwaną
Wspomnienie
W blasku
Nagość
rozebrano wiersz
pełno na nim oczu
śliny i łez
pod krzakiem jałowca
święte słowa
pyłek doznań i miód
sroka pica pica
dziobie na oślep
do kości
ktoś wypadł spod ogona
zębem czasu błysnąl
cud
rozproszono litery
w ustach języki ognia
blizny i Bóg wie
że noc przykrywa wszystko
arie bólu słodkie trele
wierszowisko i śmiech
Wzmianka
wiadomość
przyszła w dniu pogrzebu
ktoś w telefonie
uwolnil głos
w powietrzu drżaly
papierowe samoloty
nagle niebo chlusnęło
tęsknotą
zatrzymując wołanie
na pierwszej sylabie
Nie śnię
Przypadkiem
nikt cię tu nie zapraszał
Ślad
wczoraj
Nie wyszło
Chciałam
od kropli krwi
do kropli mleka
chitynowym skrzydłem
przetoczyć stare w nowe
przeorać pole
sączyć ocean z kieliszka
być Jego
sen który nie śni
rozwinąć w epizod
człowieka zabarwić
człowiekiem
trzymać Pięcioksiąg
na wysokości
z poddasza łowić Psalmy
chciałam świat
który staje się karłem
rozproszyć a małą literą
spotkaną na drodze
zabliźnić winy
domokrążca śmiech
odbijał się od ścian świątyni
ciężarna zaszła od wizji
i stała się echem i celem
chciałam
Mówią
to czarne dziury szyte na miarę
raz w moich ustach
raz w twoich
odkleja gwiazdy od podłogi
brodawki ziemi
rzuca pod stopy tułaczy
z końca światów
przywołuje miłość
Fractus divinus
Wchodzą w siebie ukradkiem
zamieszkują pointy
mówią szybko
z zadyszką
próbują łapać oddech
słowa stygną
spływają do ziemi
mylą adres peron
w walizce wspomnień
taszczą kosmos
po omacku
szukają metafory
przetrząsają kieszenie
poległych ubrań
muzykę przekładają na kroki
()
wrzucałam języki
płonęły rozrzucając popiół
na obie półkule
patykiem pisane metafory
dotykały nieba
głębiej niż dalej
do ziemi
ogniem wodą i ciałem
określałam cel
czas i miejsce
szpilką wczepiałam
w skacowaną zieleń
manifest martwych kroków
z nawyku trwał przy swoim
człapiąc na przełaj
()
()
()
()
()
()
22