Udaję że jestem
byłam już Anną i Bożeną
lecz żadne z tych imion
nie zgadzało się z moją naturą
na Dorotę przystałam od razu
wyskoczyla ni stąd ni zowąd
kunsztownie wymyśloną prostotą
szeptałam co wszechświat mi podtykał
przytaczałam anegdoty o wierzchołkach
łagodniały pod moim dotykiem
krew pęczniała w żyłach
a ja odpuszczałam okazję
na wypas obłoków
uczyłam się śpiewu lecz cienki
glos nie był sopranem
balet na lodzie pokazywał gwiazdy
bez mego udziału
w przedsionkach serca wzbierał głos żalu
a tort urodzinowy był rekompensatą
namiastek i braków
Udaję że jestem
byłam już żoną
uciszałam lęki
niecierpliwą ciszą
na scenie grałam wspomnienia
wyssane z lekcji pokory
byłam damą i grzebiącą w śmietnikach
dziewczynką z zapałkami
miałam pałace i łachmany
natarczywych zajadłych znajomych
i cichych przyjacioł w niedoli
byłam krzykiem zwierząt krzywdzonych
i niemym bólem drzew
idących do nieba
zamykałam oczy i w śpiewie ptaków
szukalam tej drugiej strony
gdzie czas i odległości
są tylko pozorem
a człowiek Horribile dictu
więc milczę z powagą
mijając ślady przodków
inne niż zapisane