Czyżbyś siedział u mego boku
ściskał palec na poczet zmysłów
historie wiszące w powietrzu
niepamięć dłuższą niż intymność
wystawiał jak rachunek na pośmiewisko
spotykam twój wzrok
miękki jak dźwięk wiolonczeli
nie bój się mówi
obraca na boki spojrzeń
rozpoznane nierozpoznane
mój strach twoją wiarę
na pohybel bogom
na ostatni dzwonek
bo przeciez cię nie ma
a ja mimo wszystko