Do tego żeby miękko wejść w słowo
przebyłam długą drogę
pozbawioną dotyku ciepła
nabierałam dystansu
wiązałam koniec z początkiem
odzielałam sekwencje zdarzeń
od imitacji życia
nieodwołalne uznałam za chochlika
wnioskując z archetypów
galerii pojęć własnych i obcych
podobnych w wymowie
szukałam dowodów na przekroczenie granic
niemożliwego i
grzesznej religii
sięgałam szczytów dna
raju w modlitwie
tresowałam myśi
w pożegnaniach
dla samych pożegnań
teraz już mogę być sobą
zwycięstwem i klęską
w jednym.