z opakowań wyjmujemy czarną smugę dymu
jak skarb z szeleszczącej magii celofanu
wierząc w piękno i myśli biegnące w milczeniu
by zdąrzyć przed wschodem i
zabliźnić rany
miłość przypada raz na doskonalość
na krótko przejmuje niewidzialne stery
szczyty dawno zdobyte jeszcze się rumienią
splaszczone wpisuja w zmyslową odsłonę
erotyków przeksztalconych w epitafia chwały