Nie chcę żeby się sam pisał
tak zwaną lekkością pióra
żeby z prądem popłynął
falą myśli uśpionej
czy żeby był jak romans i kryminal
państwem w państwie które dawno
zbrukało swą pamięć
Chcę żeby był chropawy niczym rozwarstwiona skóra
przychodził wolnym krokiem
z podróży klęski i powagi chwili
zeby podzielił ciężarem molekuły sylab
i w dialogch ulicy w przymierzu stopy z ziemią
przybrał ludzki wymiar synonimów życia