coraz częściej mówię przez sen
zadzieram głowę ku cyklom prawd
zdejmuję z czoła bruzdy zdań
codziennych biografii
trzymanych pod ręką
z resztek zdziwienia tracę zmysły
czerwień płowieje do szarości
szarość do bieli nic więcej
prócz chronologii i porzadku spraw
od dawna światłem stała się ciemność
z pajęczyn w oknach tkam negatyw dnia
w starych dekoracjach śpiewa błękit
zatrzymany kadr ustawiam
według kolejnosci nieobecnych
prawa ciążenia nieludzkich spraw
i prawa powszechnego zaklęcia