dziewczyna
w jedwabnych pończochach
stąpa dorosłym krokiem
smaga lepkie wargi
końcem języka
z palców zlizuje
sok malin
ich aromat
napełnia dom
okiennice
skrzypiąc dają znak
zbliża się pora
pierwszej krwi
pierwszego rozwarstwiania
spulchnionych brzegów
dzikie pędy
nabiorą wilgoci i
spoczną w łonie
połączy
co jest
z tym czego
nie ma
zawarła pakt
z duchem
na jej piersiach
spoczął
głód poznania